Podróżowanie

Zabytki Lizbony: skarby na obrzeżach Europy

Kiedy jakiś Dominger Kotu, garncarz z wioski położonej w pobliżu Barcelos na północy Portugalii, w latach 30. XX wieku stworzył swój pierwszy - a więc lekko zakrzywiony - gliniany kogut, prawie nie myślał, że stworzył przyszły symbol swojego kraju. Namalował wysoką muszelkę jaskrawoczerwoną i nie podejrzewał, że miną lata - a armia różnej wielkości malowanych kogutów rozprzestrzeniłaby się po całym świecie w postaci magnesów na lodówkę, breloczków, ochraniaczy na stopy i innych niezbyt potrzebnych rzeczy. Don Duminu zrobił ptaka ze szczątków gliny dla zabawy, ponieważ od dzieciństwa znał legendę o tym, jak jeden niesprawiedliwie skazany pielgrzym w pobliskim Barcelos uniknął powieszenia cudem: "Jeśli nie jestem winny", powiedział sędzia, który miał zjeść, smażony kogut który leży na twoim talerzu, węże. " Rooster zakkarekal, przywracając sprawiedliwość, pielgrzym został zwolniony. Kilka wieków później, pstrokata postać oraz kolorowa opowieść z lekką ręką Duminu Kotu dały początek narodowej pamiątce.

Jeśli Portugalię można porównać z kogutem, to tylko w obrazie najlepszego na świecie kreślarza tych ptaków - Carlsona. Jak zapewne pamiętacie, jego dom został ozdobiony obrazem "Very Lonely Rooster": małym czerwonym kutasem w kącie dużego arkusza. Portugalia zawsze trzymała się na uboczu w Europie. Chodzi tu nie tyle o marginalną pozycję geograficzną, co o skrajnie niezależny charakter, który przejawił się od samych "narodzin".

Datą założenia Królestwa Portugalii jest 1139. W tym czasie ludy chrześcijańskie Półwyspu Iberyjskiego przez ponad cztery stulecia, z różnym powodzeniem, podbiły półwysep od muzułmanów. Reconquista była długa (prawie 8 wieków!) I powolna, więc nic nie przeszkodziło chrześcijanom w załatwieniu spraw w międzyczasie. Fakt, że hrabia Afonso Henriques, po zwykłym niewielkim zwycięstwie nad niewiernymi, ogłosił w 1139 r. Okręg Portucale królestwo pod dowództwem samego siebie, nikogo nie zdziwił - zdarzało się to przez cały czas. Ale fakt, że on i jego spadkobiercy upierali się, broniąc swojej niezależności w rękach, wydawał się szczytem nierozsądku - jak możesz być sam w takim czasie, kiedy "wróg u bramy"!

Pomijając oczywiste trudności, Portugalczycy wzmocnili granice i zaczęli bronić suwerenności państwa przed każdym, kto go naruszył. Było ich dość sporo: Arabowie wciąż naciskają od południa, władcy Galicji, Leon i Kastylii grozili od północy i wschodu, a Normanowie mogą zaatakować z morza w każdej chwili. Szanse królestwa Portugalii na zachowanie jej statusu i ziemi były bardzo małe. Jednak sto lat po powstaniu Królestwa Rekonkwisty na ziemiach portugalskich zakończyło się sukcesem, kolejne sto lat później Kastylijczycy zostali całkowicie pokonani podczas kolejnej próby przyłączenia ziem zbyt niezależnego sąsiada, a po kolejnej setce Portugalii stała się ona pierwszą potęgą kolonialną w historii, rozprzestrzeniającą swój wpływ dosłownie na pół świata .

Być może stało się tak tylko dlatego, że nikt nie chciał stanąć na drodze potomkom wojowniczego Łucji. Te plemiona, które żyły na zachodzie półwyspu od niepamiętnych czasów, były już znane Rzymianom jako zbuntowani i niespokojni ludzie. Mogło również odegrać rolę, że jako partner i sojusznik, kraj ten był wspierany przez potężną Anglię przez Atlantyk. Tak czy inaczej, Portugalia, aż do końca XX wieku, poszła własną drogą "w świetnej izolacji", tak jak to było w przypadku kursu polityki zagranicznej kraju, ostatnio w 1965 r., Ówczesnego premiera i dyktatora Salazara.A gdy w 1986 r. Państwo wstąpiło do Unii Europejskiej, jeden z portugalskich filozofów zauważył przy tej okazji: "Najwyższy czas, aby Portugalia weszła do Europy - to jedyne miejsce, w którym jeszcze nie było".

Takie "opóźnienie" wywołało na swoim koncie masę nieporozumień: ktoś nazywa Portugalię znanym "podwórkiem" Europy, ktoś jest przekonany, że jest to właściwie hiszpańska prowincja. Ostatnie oświadczenie najbardziej obraża mieszkańców tego kraju. Tak, główne kamienie milowe w historii Portugalii i Hiszpanii są absurdalnie podobne: byli tam Rzymianie, Niemcy, Arabowie, a po nich jeździły drogi Rekonkwisty i Wielkie Odkrywki Geograficzne, w obu krajach w dwudziestym wieku monarchia została niemal zastąpiona przez dyktaturę. Ale podobieństwo tutaj jest tylko zewnętrzne, i staje się to oczywiste z pierwszym biletem na słynny żółty lizboński tramwaj, z pierwszym łykiem wina porto, z pierwszym podmuchem wiatru atlantyckiego. Nawiasem mówiąc, będzie nas wysadzał cały czas po lewej stronie, ponieważ pojedziemy z Lizbony na północ, przez wszystkie dawne stołeczne miasta, do pierwszego z nich - do miasta Guimaraes, niedaleko Porto, gdzie rozpoczęła się "specjalna trasa" Portugalii.

Życie pomimo żywiołów

Rozłożona na siedemnastu wzgórzach u ujścia rzeki Tag, ze względu na swoje położenie geograficzne, wydaje się, że przelotna nagroda okazała się ofiarą Fenicjan, upragnionego trofeum starożytnych Rzymian, skarbu zebranego w krwawym pojedynku przez Maurów. A Lizbona zaabsorbowała wszystkie odcienie obcej kultury i architektury, umiejętnie dopasowując je do ogólnego obrazu swojego wyglądu. Niestety, większość atrakcji związanych z początkiem historii miasta została zniszczona przez silne trzęsienie ziemi, tsunami i pożar w tysiąc siedemset pięćdziesiątym piątym roku. A gdyby nie premier, markiz Pombal, nie można było zobaczyć przynajmniej połowy tych wyjątkowych świadectw bogatej historii Lizbony. Kilka obszarów w mieście prawie nie cierpi z powodu klęski żywiołowej, a to od nich należy rozpocząć znajomość z Lizboną.



Komentarze 57

Bardziej podoba mi się port, byłem tam kilka razy. I w ciągu siedmiu lat Lisboa podążyła dalej i podróżowała w górę iw dół. Z Portugalii tylko dobre wspomnienia. Chcę tam jeszcze iść. W związku z tym jest mi łatwiej, znam język, wielu przyjaciół z Portugalii, a nawet prawo jazdy, obowiązuje do 1922 roku. W ogóle nostalgia

Que lhe-parece Lisboa em comparação com Rostov?,),),)

Moja żona jest zachwycona Lizboną, ale z jakiegoś powodu mnie nie zahaczyła ... chociaż kocham Marqueza))

Porto jest tam, gdzie ogień!

Dzięki za recenzję! Bardzo dobra recenzja zdjęć. Podróżując po Portugalii. Zatonął pod prysznicem przede wszystkim z krajów europejskich.

Uwielbiam Lizbonę i całą Portugalię jako całość. Zeszłej wiosny, 8 marca, moja żona i ja spędziliśmy tam 9 dni. Lotem bezpośrednim (Tapom) udało się za odpowiednią cenę. Podróżowałem bardzo ciężko przez 2 dni na Brava (Fatima, Evora, Batalha, Timor). Puste tory są doskonałe. Nawiasem mówiąc, płatność na trasach płatnych została przeprowadzona na miejscu podczas przejazdu przez barierę. W Sintrze były trzykrotnie. Jazda na elektrycznych pociągach jest przyjemnością. Były na posągu Chrystusa (widok mostu 25 kwietnia pojawiły się oszałamiające wrażenia San Francisco). Cape Roca to po prostu nierealne uczucie mocy i siły szalejącego oceanu. Lizbona była wszędzie, poruszając się metrem. Restauracja ze świeżymi owocami morza mmm to tylko magia. I mieszkali na głównej ulicy prowadzącej do łuku Augusta)). Każdego wieczoru wieczorem podawano wszystkim trawę i koks)). Z przyjemnością tam wrócę. W końcu, Porto, Sagres Point, Guimaraes, i ogólnie tylko chodzenie tam jest przyjemnością.

W "zaroślach" Lizbony

Lizbona, podobnie jak wiele wielkich miast, zbudowana jest na wzgórzach, ale w przeciwieństwie, na przykład, z łagodnej Moskwy, tutaj są strome i położone na kupie. Kapitał portugalski można łatwo zbadać szczegółowo na podstawie platform obserwacyjnych - jest ich wiele.Dostęp do głównych punktów widzenia, starannie przemyślany i odpowiednio wyposażony w windy, kolejki linowe i linie tramwajowe. Jednak najlepszy widok na miasto otwiera się nie z platform widokowych, ale z lewej - z południa - z brzegów rzeki Tejo (samo miasto położone jest po przeciwnej, północnej). Idealnie, stąd trzeba wjechać do Lizbony, aby zobaczyć, jak wyglądały statki wpływające do portu w Reshtelo, dzisiejszym obszarze miejskim Belen.

Wystarczy, aby podziwiać widok, można przejść do samego miasta. Aby to zrobić, przejdź przez most drogowy łączący brzegi Tagu. Most nazywa się 25 kwietnia - w tym dniu w 1974 r. Reżim dyktatora Salazara upadł w wyniku tak zwanej "rewolucji goździków". Korzystając z okazji, taksówkarz niosący nas zauważa: jego zdaniem najbardziej oburzającym zjawiskiem w okresie dyktatury był zakaz swobodnego palenia cygar. "Papierosy - proszę, a cygara były przywilejem najwyższej klasy, aby palić cygara, trzeba było uzyskać specjalne pozwolenie, które kosztowało pieniądze, na które nie stać było niewielu, a palenie bez pozwolenia nie trwało długo i nie trafiało do więzienia, by sprawić przyjemność". Utrzymując kontrolę nad dystrybucją różnego rodzaju przywilejów, takich jak palenie cygar, Antonio de Oliveira Salazar przywrócił porządek rzeczy, nieco rozpieszczony przez demokratyczne trendy na początku stulecia. Generalnie chciał, aby wszystko wyglądało tak, jak poprzednio, w erze Złotego Wieku Portugalii, kiedy zdobywcy oceanów powrócili do portu w Lizbonie z triumfem, a portugalskim władcom nie przeszkadzał zadłużenie zagraniczne czy deficyt budżetowy. Wizjonerski dyktator potwierdził swoją przynależność do ideałów z pięciowiecznej receptury w kamieniu: pomnik ku czci Odkrywców pojawił się wraz z nim w zespole nasypu. Ten wysoki na 52 metry żagiel jest nieco dysonansowy w przypadku ażurowych konstrukcji tamtej ery: Klasztoru Hieronimitów i Wieży Belena. Z drugiej strony wyraźnie ilustruje siłę i siłę mitu Złotego Wieku - najbardziej optymistycznego w całej historii kraju.

Mit 1. O złotym wieku

Złoty wiek w Portugalii był początkiem epoki wielkich odkryć geograficznych: koniec 15. - początek 16. Był to czas bezprecedensowej, ale zasłużonej wielkości Portugalii, czasu szczęśliwych królów, błyskotliwych poetów i odważnych herosów-żeglarzy, którzy nieustannie sprzeciwiali się losowi, rozpoczynając niebezpieczną podróż do chwały swojego kraju.

Wszystko zaczęło się od tego, że Joan I the Great, która według poety "nie miała nikogo, kto by walczyła na Ziemi", przeszła przez ocean w kierunku Afryki, by uspokoić korsarzy marokańskich. Zdobycie Ceuty na północnym wybrzeżu Afryki w 1415 r. Dało początek Imperium Portugalskiemu.

Synowie towarzyszyli królowi podczas pierwszej zagranicznej kampanii. Jeden z nich - Infante Enrique - jest główną postacią tego mitu. Stał się znany światu jako Henryk Żeglarz, choć morze wraz z ojcem pozostanie jego pierwszą i ostatnią podróżą morską. Niemowlak jednak zasługiwał na swój przydomek: nie tylko przeprowadzał wywiady ze wszystkimi odwiedzającymi, rysował mapy nawigacyjne, ale także rozumiał urządzenie kompasu i astrolabium. To on stworzył legendarną szkołę żeglarską w Sagres. Jego starania i fundusze zostały przygotowane przez pierwsze morskie ekspedycje Portugalczyków wzdłuż zachodniego wybrzeża Afryki.

Madera, Azory, Złote Wybrzeże to dopiero początek ... W 1486 r. Bartolomeu Dias pochyla się wokół kontynentu afrykańskiego - podbita jest Przylądek Dobrej Nadziei. W 1498 Vasco da Gama otwiera morską drogę do Indii, w 1500 Cabral dociera do wybrzeży Brazylii. Pewnego razu Heinrich Navigator poprowadził żeglarzy do zaprojektowanych przez niego karaweli, zmuszając go do wypłynięcia poza Przylądek Bochador, gdzie zgodnie z legendami znajdowało się zabójcze "zielone morze ciemności". Teraz przybędą do kraju poszukiwacze przygód i pieniędzy. A z niego na całym świecie rozchodzą się czarni niewolnicy ze Złotego Wybrzeża, przyprawy z Moluków, indyjska herbata i chińska porcelana z Makau.

Więc Portugalia ewoluowała w magiczny sposób z dalekiego zaplecza do centrum świata. Ale ważniejsza od nowych ziem i mitycznych bogactw była niezaprzeczalna sława pionierów. "Karmił" Portugalczyków we wszystkich trudnych momentach, które stawały się coraz bardziej widoczne, gdy Złoty Wiek słabł od drugiej połowy XVI wieku: mały kraj nie był w stanie zarządzać gigantycznymi koloniami.

Dzisiejszy podróżnik widzi tylko fragmenty genialnej ery Lizbony Złotego Wieku - w pochmurny listopadowy poranek w 1755 roku, trzęsienie ziemi nagle zamieniło je w ruiny. Katedra, która zatraciła się w trzęsieniu wieży, szkielety klasztoru karmelitańskiego i szkieletu dinozaura oraz cudownie zachowany region Belen, pozostała jakoś ugruntowana na szczycie jednego ze wzgórz San Jorge. Tutaj, w ramach upamiętnienia pomyślnego powrotu Vasco da Gamy z Indii, na miejscu małej kaplicy, patrona żeglarzy, Najświętszej Maryi Panny z Betlejem (Betlejem w języku portugalskim brzmi jak Belen) .

Od tego czasu płynęło dużo wody, nie tylko w sensie przenośnym. Tak wieża Belen, zbudowana na początku XVI wieku na środku rzeki, stoi teraz na samym brzegu. W jednym z okien wieży zebrał się cały tłum - goście z zapałem zgnębili się, czekając, aż inni ciekawi ludzie zwolnią wąski otwór. Stamtąd widać głowę nosorożca ozdobionego jedną z czterech wież wieży. Prawdopodobnie ci ludzie stłoczyli się przed nabrzeżem, 20 maja 1515 roku, kiedy całe miasto zebrało się, by popatrzeć na bezprzykładnego zagranicznego potwora Gandę. Tak więc portugalscy żeglarze wezwali, po Hindusach, nosorożce, ponieważ łacina Rhinocerus dawno już została zapomniana, odkąd zwierzęta te zostały ostatnio sprowadzone do Europy przez starożytnych Rzymian.

Ganda szczęśliwie przetrwała długą podróż z Indii, ale po drugiej stronie świata czekała na niego śmierć. Król Manuel I Blessed, który nieustannie musiał udobruchać dwór papieski, aby ocalić kolonie poza Portugalią, wykonał ruch "konia" (to znaczy w tym przypadku nosorożca) - rzucił bestię do zaintrygowanego papieża Leona H. ale jego wizerunek został unieśmiertelniony przez Albrechta Durera, który słyszał o nim, w słynnym grawerunku "Rhino" i portugalskich mistrzów w płaskorzeźbie Belem Tower.

Ten wrażliwy Portugalczyk ledwo miał czas, by "naprawić" cuda, które otworzyły się za oceanami. W klasztorze obok Jeronimos to prawdziwy "tumult" fantastycznych obrazów: rzeźbione małpy i smoki, pnącza i plątaniny morskich sznurów. W podręcznikach o historii sztuki wszystkie te późnogotyckie zwierzęta i liny nazywa się stylem manuelińskim (po królu, który nakazał budowę wspomnianego klasztoru). W Lizbonie są wplecione w architekturę całego starego miasta. Jednak temat morski jest nadal wykorzystywany przez współczesnych architektów i projektantów: wiele nowych budynków w Lizbonie przypomina lasy palmowe i karawele z czasów Odkrycia. Ogólnie rzecz biorąc, stolica Portugalii nie ma sobie równych pod względem liczebności podmiotów wodnych. Nie jest to zaskakujące: w końcu jest to przypomnienie zawarte w kamieniu porów, kiedy Portugalczycy pierwsi odważyli się rzucić wyzwanie oceanowi.

Światy równoległe

Tagus, podobnie jak wszystkie główne rzeki Portugalii, rodzi się w Hiszpanii i przecina półwysep ze wschodu na zachód. Aż do Oceanu Atlantyckiego - na hiszpańskim terytorium, że na portugalskiej - najdłuższej rzece półwyspu przez górzyste i żyzne doliny, obsadzone oliwkami, dębami korkowymi, słonecznikami i pszenicą. Nieoficjalna stolica portugalskiego spichlerza i historyczna prowincja Alentejo (dosłownie "Za-Tezhie") uważana jest za Evorę. Ze względu na to zbaczamy z kursu "ściśle na północ" i pokonujemy trasę 150 km na wschód.

Historia Portugalii jest często czytana jako stała konfrontacja z Hiszpanią. Jednak w Évorze sprzeciw ten nie jest wyrażany w żaden sposób - przynajmniej zewnętrznie.

Podobnie jak w hiszpańskim centrum regionalnym Merida, które znajduje się po drugiej stronie granicy, miejscowi starzy ludzie zbierają się tutaj od rana do kolacji na centralnym placu. Wymieniają także wiadomości i oglądają życie. To prawda, jeśli przyjrzysz się uważnie, wciąż pozostaje jedna mała różnica: prawie wszystkie mają szerokie czapki na głowach, jak te, które nazwaliśmy "lotniskiem". W Hiszpanii kostiumy te nie są noszone przez dwadzieścia lat.

Główny plac w Évora nosi imię Giraldu Peshtana, lepiej znanego jako Giraldu the Fearless. Ten dzielny fidalgu od czasu Rekonkwisty był winien przed swoim panem i królem i został zmuszony do ucieczki z chrześcijańskiej Portugalii. Otrzymał przebaczenie tylko wtedy, gdy odrzucił Evora z Maurów, przekazał klucze do miasta portugalskiemu monarsze. I znowu paralela: bardzo podobna historia sprzed stulecia zdarzyła się legendarnemu Sidowi Kampeadorowi w służbie króla kastylijskiego (wówczas zdobycie Walencji stało się okazją do pojednania). Nawiasem mówiąc, Giraldu Pestan był dalekim krewnym kastylijskiego Sida.

Ponadto Evora oferuje dokładnie taki sam zestaw zabytków, jak wiele miast w Hiszpanii, powiedzmy, ta sama Merida. Jest to, po pierwsze, obowiązkowe rzymskie ruiny - w przypadku Évory, kolumny starożytnej rzymskiej świątyni Diany. Potem coś z okresu rządów arabskich, jak lokalne mauretańskie bramy. I wreszcie katedra, rozpoczęta w stylu romańskim, i wykończona w stylu gotyckim. W Évorze jest on największym w Portugalii.

"Podkreślenie" miasta jest jednak uważane za jedną "szczególną kaplicę" w innym kościele, San Francisco, którą nasz przewodnik, Armandina, mówi mi konspiracyjnie. Wydaje się być raczej znudzona moimi portugalsko-hiszpańskimi analogiami i wyciąga z jej rękawa kartę atutową: kaplicę Opellos, czyli Kaplicę Kości, w XVI wieku, przyciętą od wewnątrz przez pięć tysięcy szkieletów mających przypominać franciszkanom śmierć. "My, leżące tu kości, czekamy na twoje", czyta napis nad wejściem, puste oczodoły spoglądają ze ścian i wydaje się, że słychać niewidzialny pył spadający z kolumn. Armandina triumfuje, ale pamiętam, że podobna kaplica, zbudowana cztery wieki wcześniej, znajduje się w kościele św. Marii w Wamba, niedaleko hiszpańskiego miasta Valladolid. Jest tam jednak mniej czaszek, a napis nie jest tak makabryczny: "Byłem taki sam jak wy, staniecie się tacy sami jak ja, wszystko kończy się w ten sposób, pamiętajcie o tym, a nie zgrzeszy".

Jednak tym razem wolę milczeć, aby nie denerwować Armandin: najwyraźniej idee "Iberizmu" wcale nie są jej bliskie. Istotą tego ruchu politycznego i kulturalnego, który powstał w XVI wieku, jest połączenie dwóch podobnych krajów, takich jak Hiszpania i Portugalia. Zaproponowano kilka opcji - ze stolicą w Madrycie, ze stolicą w Lizbonie, ze stolicą na trzecim miejscu. Działacze ruchu nawet przy okazji opracowali czterokolorową flagę iberyjską.

Według najnowszych badań statystycznych prawie połowa Hiszpanów chce takiej unii, a tylko 28% sąsiadów, którzy patrzą z pesymizmem na doświadczenie budowy "Iberizmu" w jednej wiosce na granicy portugalsko-hiszpańskiej. W rzeczywistości są dwie wioski: jedna po stronie hiszpańskiej nazywa się Upper Rionor, a od strony portugalskiej - Lower Rionor. W 2005 r. Postanowiono przeprowadzić eksperyment w duchu czasów - zjednoczyć Rionorów za pomocą wspólnych władz, dostaw, finansowania i podatków. Dobrosąsiedzkie stosunki, które rozwijały się od wieków między dolnymi i górnymi Rionianami, zaczęły się już pogarszać, a portugalscy obserwatorzy byli przekonani, że eksperyment był skazany na niepowodzenie.

Nieufność wobec idei zjednoczenia Portugalczyków jest jasna: ich kraj nigdy nie zagrażał niezależności Hiszpanii, ale Hiszpanii Portugalii regularnie. Tak więc od 1580 do 1640 r. Korona portugalska została uzurpowana przez hiszpańskiego monarchę Filipa II. Okres ten, zdaniem Portugalczyków, jest najbardziej gorzki w ich historii, i tylko pewność, że to się skończy, pomogło im przetrwać. W końcu był Alzhubarrota.

W górę iw dół po przekątnej

Niekończące się klatki schodowe, platformy widokowe z niepowtarzalnym widokiem, funiculars i oczywiście słynne lizbońskie tramwaje. Kanarowa żółć, podnosząc na pierwszy rzut oka. A jeśli chcesz zobaczyć wszystkie zabytki Lizbony, powinieneś kupić bilet na jedną z tras tramwajowych, a najlepszym sposobem jest wykupienie biletu z możliwością jazdy na dowolnej trasie przez cały dzień. Najpierw jednak warto wybrać się na jedną z platform widokowych i spojrzeć na miasto z góry, aby zobaczyć, jak wyglądało przed Vasco da Gama. Z tej wysokości Lizbona nie stłumi swojej wielkości, rozpościera się u twoich stóp, oferując rozpoczęcie podróży po brukowanych uliczkach.

Legendy Alfamy

W przeszłości dzielnica Alfama należała w całości do Maurów, z których pozostawali zgarbieni, ale nie utracili piękna w domu. Zewnętrzne ściany są w pełni ozdobione azulezhu. Wygląda na to, że spacerujesz ulicami wzdłuż tych płócien. Skomplikowane mozaikowe rysunki i obrazy, zacienione kawiarnie, stare sklepy, pamiątki z ceramiki. A jaki widok na rzekę! Wygląda na to, że horyzont rozpływa się w błękitnych wodach. Chcę wyciąć jedną z luk między domami i zabrać ją do domu jako pamiątkę. Nawiasem mówiąc, legenda wiąże się z Tagiem, który opowiada o jednej z głównych atrakcji dzielnicy Alfama.

Nieświadomy architekt, Terzi, na początku XVII wieku, wzniósł w okolicy wspaniały kościół, próbkę sztuki architektonicznej Portugalii. A oni nadali kościołowi imię zgodnie z życzeniami ówczesnego papieża, jeśli nie cudem. Do brzegu rzeki Tag przybijała łódź - bez wioseł, bez wioślarzy, na dziobie tego dziwnego daru rzeki siedziała tylko para czarnych wron. A na dnie łodzi spoczywa ciało świętego Wincentego, brutalnie torturowane przez Arabów. Gdy tylko łódź wylądowała, wrony oderwały się od niej i usiadły na dachu katedry w Lizbonie. Po tym jak wrony zbudowały gniazdo na dachu, władze kościelne przyjęły ten fakt jako znak i nadały kościołowi nazwę San Vincent De Fort.

Sequel po portugalsku

Portugalczycy mają wielki szacunek dla swojej historii. Prawie wszystkie zabytki Lizbony, które pojawiły się po katastrofalnej katastrofie - to próba odzyskania utraconych dzieł architektów i architektów z przeszłości. W słynnym Panteonie Narodowym Portugalii przechowywane są sanktuaria związane z imieniem św. Egracii Wielkiego Męczennika. Ale budowa kościoła nie przebiegła tak gładko, jak chcieli wierzący.

João Antunis, wielki ówczesny architekt, rozpoczął budowę kościoła w tysiąc sześćset osiemdziesiąt sekund. W rezultacie arcydzieło portugalskiego baroku pojawiło się z pięknego różowego marmuru. Ale Joann the Fifth szybko stracił zainteresowanie kościołem i postanowił zamiast tego zbudować miasto królów, utrwalając w ten sposób swoje imię w historii. Budowa kościoła zatrzymała się, a następnie wznowiono. I ta tortura trwała przez trzy stulecia. Wspaniały kościół św. Egracii stał się rodzajem długotrwałej konstrukcji w języku portugalskim, która zakończyła się dopiero w XX wieku. Z góry kościół przypomina grecki krzyż, opalizujący wszystkimi odcieniami różu w promieniach słońca.

Modlitwa w kamieniu

Przejechanie obok kościoła Basilica de Estrela byłoby przestępstwem. Białe marmurowe ściany i legenda związana z imieniem najbardziej tajemniczej Królowej Marii Pierwszej sprawiają, że ten kościół jest symbolem szalonej modlitwy kobiety do Boga.Bezdzietna królowa poprosiła w swoich modlitwach o zwykłą kobiecą radość - narodziny syna. I jako przyrzeczenie obiecała zbudować kościół na chwałę Bożą. Modlitwy Maryi zostały wysłuchane, a ona urodziła syna. Natychmiast po jego narodzinach rozpoczęła się budowa bazyliki de Estrela. Ale kilka lat później w Portugalii wybuchła epidemia ospy i zmarł jedyny królewski syn. Nieszczęśliwa matka oszalała. Ale bazylika stoi w Lizbonie jako dowód tego, co kobieta może zrobić dla dobra bycia matką.

Przydatne i przyjemne

W Lizbonie dobre jest to, że można połączyć biznes z przyjemnością. Zobacz zabytki Lizbony i sklep w małych sklepach, wygodnie siedzący po obu stronach wąskich uliczek. Tutaj możesz zaspokoić swoją pasję do zakupów, koncentrując się tylko na wielkości portfela. Nawiasem mówiąc, większość towarów w Portugalii jest produkowana tylko na rynek krajowy. I chociaż wszystkie są bardzo wysokiej jakości. Eksportowanie tego kraju UE do produkowanych produktów jest zabronione, więc wszystkie lokalne towary można kupić tylko w Portugalii i nigdzie indziej.

Lizbona znajduje się pół godziny drogi od najbliższej plaży. Zmęczony bogatą i pouczającą podróżą po mieście, możesz wskoczyć do przytulnej taksówki i machnąć do wybrzeża Atlantyku, zmieniając historyczne piękno na przyjemności plażowe Costa de Caparica. Czekamy więc na odpoczynek w jedynej stolicy Europy, gdzie nie ma hałasu i hałasu, gdzie jedyną zapłatą za twoją miłość będzie niezrównana przyjemność z krótkiej, ale jasnej podróży.

Kopciuszek Europy

Lizbenianie są dumni z faktu, że ich miasto jest jednym z najstarszych na ziemi i lubią mówić, że osada ta została po raz pierwszy odkryta przez Odyseusza podczas jednej z jego wędrówek i nadała mu imię Olisipo. Podoba się lub nie - teraz jest prawie niemożliwe do zainstalowania. Ale wiadomo na pewno, że w 1200 pne. e. Fenicjanie przybyli tutaj i nagrodzili to miejsce dźwięcznym imieniem Alice-Ubbo, co w tłumaczeniu oznacza "magiczny port" (od którego pochodzi lokalna nazwa Lisboa później lub nasze ucho, Lizbona, bardziej znajome). Grecy zastąpili Fenicjan, potem Rzymian, Arabów, Maurów - miasto przechodziło z rąk do rąk tyle razy, że sami mieszkańcy nie mogli zrozumieć, kim byli poddani. Były jednak czasy, gdy Portugalia stała się centrum Europy, a Lizbona - jedna z jej najbardziej luksusowych stolic: była to epoka wielkich odkryć geograficznych i ożywionego handlu morskiego. Kraj był w centrum wszystkich szlaków morskich, a przy ujściu rzeki Tag, na której stoi Lizbona, każdego roku przybywało ponad dwa tysiące statków wypełnionych klejnotami, przyprawami, jedwabiem i innymi egzotycznymi rzeczami. Po kilku stuleciach sytuacja ponownie się zmieniła, Portugalia stała się znana jako Podwórko i Kopciuszek Europy. Teraz mieszkańcy miast nie próbują niczego nikomu udowadniać i spokojnie cieszyć się laurami jednej z głównych stolic turystycznych świata.

Za każdym razem, gdy niektórzy zdobywcy Portugalii zastępowali innych, wygląd Lizbony zmieniał się zgodnie z kulturowymi tradycjami nowych mistrzów. Niestety, słynne trzęsienie ziemi z 1755 r. Miało największy wpływ na fasady domów - w jednej chwili połowa miasta zamieniła się w ruiny, a fakt, że nie mogli oni zniszczyć trzęsienia ziemi, zakończył tsunami, które nastąpiły po nim i pożar, który wybuchł po tym. Lizbona musiała się prawie całkowicie odbudować, ale na szczęście nadal przetrwała niewielka część historycznych budynków.

Rezultatem był fantastyczny koktajl dawnych fortec i wąskich arabskich ulic, które przetrwały po długiej katastrofie, eleganckich domach z XIX wieku i super nowoczesnych budynkach, które współistnieją ze sobą w pokoju. Obraz uzupełniają miliony turystów z całego świata.

Powóz mnie, powóz!

Mieszkańcy Lizbony, zmuszeni do życia w tętniącym życiem mieście pośród całkowitego relaksu i muszą codziennie chodzić do pracy po kawiarni, w której wszyscy lubią kawę i port, mają problemy. "To bardzo trudne miasto, szczególnie w lecie: nie chcę w ogóle pracować - ocean dzwoni, a duszne biura są zabijane", narzekają miejscowi. On wychodzi, kto może. Nikt nie jest zaskoczony pojawieniem się ludzi w garniturach biurowych leżących na wysokości dnia pracy na małym trawniku przy drodze - cóż, ludzie znaleźli trawę i położyli się, by odpocząć. Młodzi ludzie bawiący się w fontannach miejskich, starsi ludzie siedzący w parku pod drzewem na ziemi są w porządku rzeczy: odpoczywali tutaj. Jeśli nagle staje się nudne, aby osoba była w domu, przynosi krzesło do szeroko otwartych drzwi i siedzi tak, rozmawiając z przechodniami. Pościel jest wywieszana do wyschnięcia na środku ulicy, co niekiedy staje się poważnym problemem transportowym: ulice w niektórych częściach miasta są tak wąskie, że często jeżdżący tramwaje kierowcy muszą zatrzymać się i krzyczeć do właścicieli domów, aby prześcieradła wysuszone na linach zostały usunięte, a prześcieradła są zamknięte okiennice - niemożliwe do jazdy. Czasami zdarza się katastrofa - dwie ciężarówki nie mogą się od siebie oddalić. Następnie cała dzielnica wylewa się z domów, a każdy uważa, że ​​obowiązkiem jest doradzić kierowcom, jak radzić sobie z sytuacją. Pasażerowie tramwajów i autobusów, którzy utworzyli korek za nieszczęśliwymi ciężarówkami, dołączają do wiecu. Jednocześnie emocje krążą nad tłumem wyjątkowo pozytywnych - nie ma gdzie się spieszyć: miasto jest spokojne.

By the way, problemy transportowe są plagą Lizbony od niepamiętnych czasów: pierwszymi oznakami były powozy, które pojawiły się tylko wtedy w Europie. Jak tylko te ekipy zostały sprowadzone do miasta, okazało się, że nawet dwa bardzo skromne wagony nie były w stanie rozproszyć się na ulicach Lizbony. Pojawiły się zatory, które przerodziły się w pełne temperamentu starcia: nikt nie chciał ustąpić i ruszyć do tyłu. W rezultacie władze miasta interweniowały w sprawie, która wydała dekret: "Ci, którzy spierają się o to, kto ma większe prawo do podróżowania po ulicy, zostaną aresztowani i ukarani grzywną". Trzeba było odrzucić wagony, zwykli ludzie chodzili pieszo po mieście, a szlachta poruszała się po palankinach.

Teraz, oczywiście, mieszkańcy Lizbony już porzucili swoje palankiny, zakochując się w tramwajach z całego serca. Turyści narzekają też na nie, bo spacerowanie po mieście to prawdziwy wyczyn! Lizbona, podobnie jak Moskwa, stoi na siedmiu wzgórzach, ale te wzgórza nie przypominają naszych, przypominają raczej nie do zdobycia górskie zbocza. Niedoświadczeni turyści mogą być łatwo rozpoznawalni przez chodzenie jak "Wlokę moje stopy".

Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy, gdy patrzysz z wysokiego tarasu widokowego na ulice, które spływają do oceanu, jest niezwykły kolor wielu fasad domów. Wynika to z tradycji portugalskiego dekorowania swoich budynków, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz, specjalnymi wzorzystymi płytkami ceramicznymi, zwanymi azulezhu. Tutaj jest wszędzie: życie świętych jest reprodukowane na ceramice na ścianach kościołów, szczególnie skomplikowane formuły są rysowane na gładkich płytkach w salach uniwersyteckich, aby ułatwić uczniom zapamiętywanie ich, w kawiarniach i restauracjach, azulezhu są malowane scenami z życia miasta, kwiatów i ozdób. Ale przede wszystkim jest to niesamowite, gdy ta płytka nie jest używana wewnątrz, ale na całej zewnętrznej elewacji budynku. Zapiera dech w piersiach patrząc na ogromny pałac, od góry do dołu wyłożony płytkami o eleganckim wzorze. Lub, gdy idziesz wzdłuż ulicy, a fasada wyłożona kafelkami, z niebieskim ornamentem, zostaje zastąpiona następującą, zieloną, żółtą itd. Bez końca i krawędzi. Numery domów, nazwy ulic, drogowskazy na ścianach są wykonane z płytek: sztuka azulezhu jest wyświetlana na fasadzie każdego domu.

Prawie tak często, jak azulezhu, jako ozdoba fasad, są ogromne akwaria z rojami różnych gadów morskich - gigantyczne krewetki wielkości homara, homary wielkości królika, kraby i inne jadalne zwierzęta. W ten sposób restauracje przyciągają odwiedzających, demonstrując to, co dziś żywią. Owoce morza są obowiązkową częścią menu każdej lokalnej restauracji, jest zrozumiałe - kraj jest morski, a na wodach przybrzeżnych jest wystarczająco dużo żywych stworzeń.

To prawda, mimo że Lizbona stoi na wybrzeżu Atlantyku i są tutaj również plaże, zakres rozrywki wodnej tutaj jest dość skromny: woda oceaniczna słabnie, a żeby uciec od fal, kochający ciepło Portugalczycy podróżują daleko do kurortów (to jednak nie dotyczy rosyjskich turystów : dla większości z nich woda podgrzewana do + 20 ° С jest całkiem do przyjęcia). Ale ogromna woda jest odczuwana we wszystkim - w pamiątkach, pomnikach w postaci statków, a nawet w ujściu rzeki Tag, na której stoi miasto, dla niedoinformowanego podróżnika może wydawać się częścią morza - jest zbyt szeroka. Dwa mosty są rzucane przez rzekę i jest to po prostu niemożliwe, aby nie zwracać na nie uwagi: most 25 kwietnia, zbudowany na obrazie i wizerunku słynnego mostu Golden Gate w San Francisco, oraz most, nazwany na cześć jednego z najbardziej znanych portugalskich podróżników, Vasco da Gama, - najdłuższy most w Europie (ponad 17 km), oświetlony przez miliony świateł (zaprojektowane tak przy okazji, aby ich światło nie uderzyło w powierzchnię wody i nie wystraszyło ryb).

Marzenia o furkadush

Portugalskie wakacje i zabawa. Jeśli nie ma odpowiedniej okazji w kalendarzu, sami o tym pomyślą. Wielcy fani futbolu, oglądają każdą znaczącą transmisję meczu piłki nożnej na ulicach, specjalnie na te ogromne ekrany plazmowe. Jeśli nie ma piłki nożnej, organizują walkę byków. Portugalskie walki byków bardzo różnią się od hiszpańskich, podobnie jak sami Hiszpanie - od Portugalczyków. Główna różnica między portugalskimi walkami byków w przypadku braku krwiożerczości: byki tu nie zabijają. Są wściekli, wpychają ostre kły w kłębek (robią to jeźdźcy caballero), a następnie torreadorzy, zwani tutaj furcadami, wychodzą na rozwścieczone zwierzę. Byk, na którego rogach nakładane są skórzane pokrowce, próbuje w każdy możliwy sposób złapać osobę zręcznie unikając go, a pod koniec przedstawienia zwierzę zostaje oswojone przez siły wszystkich na arenie i zostaje poprowadzone z powrotem na następną walkę byków. Publiczność jest zachwycona, zwłaszcza zdenerwowana i tylko młode dziewczęta mdleją, a nie ze strachu, ale z miłości - w końcu w Portugalii wizerunek futra wciąż rozsiewa aura romansu, a młode damy w południowe noce marzą o takich książętach. I ten romans Lizbony to kolejny akcent do portretu miasta.

Mit 2. O Alzhubarrot

Pierwsza decydująca próba podboju Portugalii do korony kastylijskiej miała miejsce pod koniec XIV wieku. Korzystając ze śmierci króla Portugalii i łaski królowej, a także całkiem słusznie "uformował" swoje roszczenia na tronie portugalskim w formie małżeńskich planów dla pomniejszej dziedziczki, Juan wysłał żołnierzy. Kraj utrzymywał się i faktycznie odbywał wybory alternatywnego króla, który stał się imiennikiem agresora Joan I - królewskim drania i mistrzem wpływowego Zakonu Awiza.

Przełomowa bitwa między obiema stronami miała miejsce 14 sierpnia 1385 r. W miejscowości Aljubarrota, w połowie drogi między Lizboną a Porto. Z niesamowitą przewagą liczbową Kastylijczyków (według niektórych źródeł, 100 tysięcy versus 60, według innych - 23 versus 7), Portugalczycy odnieśli genialne zwycięstwo.

Oczywiście Alzhubarrota był zwycięstwem nie tylko ducha, ale i taktyki. Przedsiębiorczy Portugalczycy z wyprzedzeniem przygotowywali pole bitwy: wykopali głębokie, wilcze dziury w ziemi, które zniszczyły smukłe szeregi potężnej kawalerii wroga.Jednak szczegóły "wojny w okopach" nie są częścią mitu o Alzhubarrotie - to tylko późniejsi historycy wojskowi.

Powiedz mi, kto jest twoim przyjacielem

Małe miasteczko Sintra, 30 km na północ od Lizbony, jest także rodzajem kapitału: w gorące letnie miesiące iw niepokojących momentach, jak zaraza, królowie woleli rządzić krajem stąd. Najlepiej jest tu przyjechać samochodem - inaczej nie będzie można zobaczyć wszystkich tych pałaców, parków i bogatych posiadłości. Za kierownicą mojego przyjaciela, Miguela, Hiszpana, który okazał się być w Lizbonie. Jedziemy wzdłuż oceanu, wzdłuż "portugalskiej riwiery" - przeszłości miejscowości wypoczynkowych z szeleszczącymi jak fale, nazwy: Cascais, Estoril, Carcavelos ... Miguel zna dobrze drogę: co roku odpoczywał z rodziną w tych wioskach - w latach 80. Hiszpania, uznano to za specjalny szyk.

Niemniej jednak słowo, że jakikolwiek Portugalczyk brzmi jak grzmot zwycięskich kotłów - Alzhubarrota - Miguel słyszy po raz pierwszy. Rozmyślnie oddaję okoliczności klęski Kastylijczyków tak barwnie, jak to tylko możliwe. Słysząc, że po stronie Portugalii w bitwie wzięła udział oddział łuczników angielskich, triumfalnie oświadcza: "Oczywiście Portugalczycy nigdy by sobie nie poradzili, gdyby nie Brytyjczycy". Temat "angielski" pojawia się rano po raz drugi. Brzmiało to po raz pierwszy, gdy nieśmiały pracownik firmy wynajmującej samochody przedstawił się jako Nelson.

Anglicy Hiszpanie tradycyjnie nie lubią, a tym bardziej Nelson, który w bitwie pod Trafalgarem skazany jest na ostateczny rozbicie już i tak krótkiej hiszpańskiej floty. Natomiast Portugalia, "dostarczona" Brytyjczykom od samego początku - poparcie tak potężnego sojusznika niejednokrotnie ostudziło terytorialne roszczenia swoich sąsiadów, którzy byli "przyjaciółmi" z Francuzami. Bilans geopolityczny modelu "para dla pary" - Hiszpania i Francja przeciwko Portugalii i Anglii - załamał się podczas wojen napoleońskich. Oszukani i przejęci przez francuskie wojska, Hiszpania musiała zwolnić księcia Wellingtona, który przybył z pomocą sprzymierzonej Portugalii. Właśnie w pałacu Queluz w okolicach Sintry, który mijamy bez przerwy, Wellington przyjął kapitulację Junota, dowódcy armii Napoleona.

Krótka, ale intensywna walka o parkowanie w centrum Sintry - a my jesteśmy wciągnięci w ciągły ludzki strumień. W soboty jest niesamowita rzesza turystów. Być może przy tej okazji orkiestra miejska napiera na plac. Rozpoznaję melodię "Portuguesa" - hymn narodowy. Hymn, nawiasem mówiąc, jest również kojarzony z Brytyjczykami: w pierwotnej wersji z 1890 r., W refrenie, zamiast "przeciw broni, naprzód, naprzód" wezwał "naprzód", by pójść "przeciwko Brytyjczykom". Jak na ironię, hymn został napisany w tym samym roku, kiedy sprzymierzeńcy, nie dzieląc afrykańskich kolonii, pokłócili się na serio. Oprócz tego irytującego epizodu, Anglia i Portugalia, od 1386 roku, przez ponad sześć wieków, łączyła je najstarsza ważna umowa dyplomatyczna o przyjaźni i współpracy w historii i do dnia dzisiejszego.

Mit 3. O Sebastianie Zhelanie

Sebastian był bolesnym potomkiem rodziny pogrążonej w między dynastycznych małżeństwach. Jednak czyny wielkich przodków wyryte złotymi literami na tablicach historii nie dawały mu spokoju - mówiono, że nawet kazał otworzyć swoje grobowce, być może szukając inspiracji do wyczynów. W każdym razie król postanowił zorganizować kampanię przeciwko muzułmanom z północnego wybrzeża Afryki.

W czerwcu 1578 r. Pół tysiąca żaglówek i 15-tysięczna armia pod osobistym przywództwem ekstrawaganckiego monarchy z pompą wyruszyła z Lizbony do Tangeru. Dwa miesiące później armia portugalska została całkowicie pokonana w bitwie pod Alcazar-Kibira, a król Sebastian zniknął tajemniczo. Ci, którzy uciekli z pola bitwy, powiedzieli, że po raz ostatni wydawało się, że był widziany w ataku, i wydawał się ranny, a może zabity.Król Filip II Hiszpanii, wykorzystując to, co nazywa się szansą, bez przeszkód zaanektował "ścięty" kraj. Armia portugalska prawie całkowicie przegrała w niefortunnej bitwie, a historia zaginionego króla zdemoralizowała Portugalczyków tak bardzo, że nie spotkał się z żadnym oporem. Tak więc Portugalia przez 60 lat straciła suwerenność.

Chociaż kilka miesięcy po afrykańskiej porażce, Filip II ogłosił, że Arabowie zwrócił ciało zamordowanego Sebastiana i został pochowany w domu, Portugalczycy nie uwierzyli mu. Wiedzieli na pewno: król żyje, wkrótce powróci i natychmiast uratuje Portugalię od wszystkiego - od Hiszpanii, ubóstwa, wojen i upadków zbiorów. W miarę upływu czasu fizyczne pojawienie się Sebastiana, który nazywany był teraz Żądanym, stopniowo wymazywano z pamięci obywateli. Aby nie "nie tęsknić za królem", tajne listy kraju pójdą: "lewa strona ciała jest krótsza niż prawa, ale jest to prawie niezauważalne". Lub - "na małym palcu prawej nogi pojawia się brodawka, czasami zwiększająca się, jak szósty palec u nogi". Lub - "tajny znak", a także "znak jest bardzo tajny, który zostanie ogłoszony, gdy będzie to wymagane." Pod zarzutem oszustwa wykonanego przez co najmniej cztery osoby, jedna z nich z powodzeniem udawała Sebastiana przez 5 lat.

Uczucia i gry umysłowe

Znajduje się tu, w Sintrze, posiadłość Quinta da Regaleira, w rzeczywistości, nie ma bezpośredniego związku z legendarnym królem, ponieważ została zbudowana 4 wieki po narodowej tragedii. Ale to tylko na pierwszy rzut oka. Dla właściciela posiadłości, Antonio Carvalho Monteiro, był nie tylko milionerem, kolekcjonerem motyli i po prostu dobrą dziewczyną, ale także przekonanym "sebastianem". Podobnie jak wielu postępowych intelektualistów końca XIX wieku, wierzył w mesjanistyczną misję narodu portugalskiego i czekał na nadejście Piątego Cesarstwa, zakładając krzyż pomiędzy Królestwem Bożym na Ziemi i historycznym Złotym Wiekiem.

Quinta da Regaleira, "wypchana" sekretnymi i oczywistymi symbolami masonerii, sebastianizmu, piątego imperium i postępu naukowego, a jeszcze bardziej - sąsiedniego "filozoficznego" ogrodu z grotami, labiryntami, stawami i studnią, na dnie której odbywały się ceremonie inicjacji - gdzie łatwo czuć się mistykiem. Wszędzie są tajemnicze znaki i instrukcje, a dyrektor muzeum, profesor Silva, który dobrowolnie zgłosił się, by towarzyszyć nam w pałacowej posiadłości, znajduje w młodości podejrzane podobieństwo do właściciela domu. Już się żegnając, pytam go: "Czy ty sam wierzysz w Pięć Cesarstwa?" "Wierzę nie tylko w Pięć Cesarstwa, ale także w duchy i Matkę Boga w Fatimie" profesor miał żartować, ale, jak wiemy, w każdym żartu.

Tak czy inaczej, mistyczne idee o najróżniejszych zmysłach i pochodzeniu zawsze znajdowały żyzny grunt w Portugalii: czy celtycki substrat wpłynął, czy po prostu, jak zwykle dzieje się na podwórku, nikt tak naprawdę nie kontrolował tego, co się tam działo. Nic dziwnego, że jedynym miejscem na półwyspie, gdzie pojawiły się Najświętsze Theotokos, jest okolica portugalskiego miasta Fatima. W końcu, w mieście Tomar, Templariusze znaleźli schronienie po klęsce ich zakonu.

Mit 4. O ostatnich krzyżowcach

Na początku XIV wieku Francję zaciągnięto dymem ognisk, na którym spłonęli templariusze oskarżeni o herezję. Nawet gdyby ich usługi mogły się przydać, pod naciskiem Stolicy Świętej, zakon został rozwiązany i zbanowany wszędzie. Tylko portugalski król Dinis nie "chłostał gorączki", pozwalając na inkwizycję. Po prostu założył nowy porządek - Zakon Chrystusa, który odziedziczył całą własność Templariuszy. Prześladowcy templariusze zaczęli stłoczyć się do Tomara, gdzie narysowali nowe na krzyżach templariuszy.

Don Dinish był królem dalekowzrocznym: po załatwieniu sztuczek z nowym porządkiem zasadził także sosny na statku w początkach XIV wieku. A w 1420 r. Na czele Zakonu Chrystusowego - kto by pomyślał? - Heinrich the Navigator.Podczas gdy cała Europa gorączkowo szukała skarbów Templariuszy i przekazywała opowieści o świętym Graalu z ust do ust, portugalscy templariusze prowadzeni przez niestrudzoną piechotę przygotowywali się do nowych krucjat przez ocean. Karawele wyruszyły w morze pod szkarłatnymi krzyżami Zakonu Chrystusa na żwirach.

Dawny Templariusz, a następnie zamek Zakonu Chrystusa w Tomarze od wieków rozbudowywano i przebudowywano, ostatecznie zmieniając się w całe miasto. Ten zamek jest naprawdę gigantyczny i, całkiem w duchu pierwszych właścicieli, otwiera swoją tajemniczą niechęć. Przejście wszystkich skrzyżowań, galerii i piwnic zajęłoby co najmniej tydzień. Po prostu oddychaliśmy tym tajemniczym powietrzem i zeszliśmy do miasta.

Tutaj zwykli ludzie chodzą ulicami, pchli targ rozwinął się na głównej ulicy, w sklepach z pamiątkami zamiast kogutów sprzedają tabelowe kosze w miniaturze. Naturalne kosze wypełnione chlebem i udekorowane kwiatami to prawdziwe wieże. Nie są to zbyt kruche dziewczęta portugalskie, które mają na sobie Tabuleurus podczas wakacji, a wysokość "wieży" powinna być równa wysokości nosiciela. To starożytne święto wywodzi się z kultu Ducha Świętego, który kościół kiedyś uznał za herezję, ale w Portugalii prześladowany kult był i pozostaje jednym z najbardziej szanowanych wśród ludzi.

Jeśli Tabuleirush jest przykładem upartego trzymania się tradycji, to Coimbra od dawna służy jako przykład postępu - tutaj znajdują się pierwsze w kraju i jeden z pierwszych uniwersytetów w Europie (założony w 1290 r.). Tkwimy leniwie na wysokim wzgórzu, gdzie jedyne centrum edukacji do roku 1910 w Portugalii wysyłało potężne sygnały z rozsądku. Uczelnia ma święta, więc nie ma studentów. Ale wszystko inne wygląda tak, jak powinno być: wieża z zegarem i dzwonkiem, wspaniała biblioteka, stara sala profesorska. W kościele uniwersyteckim wszystkie ściany i sufit zdobią ceramiczne panele. Nic w tym dziwnego - wszystko zdobi wzorzysta ceramika w Portugalii: fasady budynków, stacje metra, ołtarze kościoła, ale na Uniwersytecie w Coimbrze jest bardziej odpowiednie niż gdziekolwiek indziej.

Ceramika, odkąd została sprowadzona na półwysep przez Arabów, stała się ulubionym środkiem dekoracji w Hiszpanii, ale tylko Portugalczycy zdołali zamienić tę prostą sztukę w potężną broń edukacyjną. I to nie tylko "ceramiczne" życie świętych w kościołach. Ściany audytoriów zostały również ozdobione panelami ceramicznymi, ale w całości na inne tematy - na przykład na temat geometrii euklidesowej. Trudne do formuł percepcyjnych malowano na kaflach fajansowych i zawieszano na ścianach. Portugalski "azuleju" i sławny - zastąpili książkę i spopularyzowali wszelkiego rodzaju wiedzę.

Wieczorem, po dotarciu z Coimbry do Porto, myślę nad kieliszkiem wina porto, które w portugalskiej tradycji i innowacji, archaizmie i innowacji są połączone w niektórych proporcjach nieznanych mi dotychczas. Tak więc kraj zajmuje 7. miejsce na świecie pod względem wykorzystania komputera i innych nowych technologii - i nieco dalej wzdłuż wybrzeża w wiosce Nazaré, żony rybaków wciąż noszą swoje siedem spódnic jedna na drugiej, podczas gdy mąż ... Być może w najbardziej skoncentrowanej formie wszystkie te "narodowe sprzeczności" pochłonęły i wyraziły charakter portugalskiego folkloru - The-Puvinho.

Mit 5. O Z. Puvinha

Nazwę tej postaci można przetłumaczyć jako Jose-nomets. Został wymyślony przez Rafaela Bordala Pinheara w 1875 roku. Jak przystało na rysownika, Bordalu Pinheiro stworzył kreskówkę dla Portugalczyków: nieokrzesany loon w typowym dla północy kraju kapeluszu "bragesh" splata ręce w nieprzyzwoity gest. Ten gest jest skierowany do jego rządu, który robi to, co chce z nim, ponieważ bardzo łatwo oszukać go. The Puvinho wierzy w wszystkie cuda i bajki, w tym te, które są pokazywane w telewizji, ale czasami wciąż pamięta, że ​​nie należy do "ludzi", ale do wielkich Ludzi, i czeka zbyt długo na kogoś zaoszczędzi.

Po pierwszych publikacjach w satyrycznym czasopiśmie "La Lantern", Ze-Puvinho natychmiast "przyzwyczaił się" jako zbiorowy obraz człowieka "od ludzi". Został obdarzony najbardziej odmiennymi cechami: nazwali go apatycznym i niepiśmiennym, gruboskórnym i "rustykalnym", ale jednocześnie życzliwym i patriotą. Jednak portugalski "Iwanuszka" kocha nawet tych, którzy go besztą. To naturalne: jak nie możesz kochać siebie?

Kraj zachodzącego słońca

Zgodnie z logiką rzeczy, Porto miało stać się pierwszą stolicą kraju. Najstarsza osada u ujścia rzeki Douro, którą poetyccy Grecy nazywali Calais, "piękna" i prozaiczna Rzymian "Portus", "port", miała szansę stać się głównym miastem Portugalii - w końcu to on nadał temu krajowi nazwę. A nazwa nie jest przypadkowa: pierwsza, wciąż zależna od sąsiedniego królestwa Leona, powiat Portucale powstał wraz z podbojem Porto od Maurów. Arabska twierdza w 868 r. Wzięła do bitwy galicyjskiego hrabiego i wasala króla Leone Wimar Peresh. Ale ten bohater, którego pomnik wciąż znajduje się w Porto, postanowił osiedlić się dalej - w Guimaraes (dawniej Vimaraes, zwanym Vimara Pereš), który stał się pierwszą stolicą. Pierwszy król Portugalii, Afonso Henriques, urodził się i został ochrzczony, doszło do pierwszej "potyczki" z sąsiadami o niepodległość, armia portugalska wyszła, by zyskać niesłabnącą sławę w bitwie pod Alzhubarroth ...

Gdy jechaliśmy do Guimarães, moim zdaniem było to wypełnione tak symbolicznym, mistycznym, mitologicznym i synkretycznym znaczeniem, że zacząłem podejrzewać, że to miasto po prostu nie istnieje. Dlatego gdy na ścianie miasta zobaczyłem prostą, wykonaną z białego tynku lub plastiku, inskrypcja w pseudogotyckim kroju pisma: PORTUGALIA ZOSTAŁA ZOSTAŁA - uspokoiła mnie i uszczęśliwiła.

Nad "kolebką narodu" - małym, przytulnym Guimarasem - Jeden Zamek króluje. Zamek San Miguel, który zbudował pierwszego króla Portugalii, wielokrotnie przechodził z rąk do rąk, przebudowywał, odnawiał, w zasadzie nie zrozumie, gdzie szukać "źródeł" wszystkiego. Jest jednak jedno narzędzie, które wykorzystał bohater najbardziej znanego portugalskiego pisarza Jose Saramago: aby poczuć ducha tego miejsca, musisz usiąść na wielkich głazach mokrych od starożytności na szczycie wzgórza zamkowego i podnieść głowę. "Kamienie, niebo nad nimi i ten wiatr, który pędzi w porywach, niesie wszystkie portugalskie słowa wypowiedziane, wszystkie pierwsze i ostatnie westchnienia, szept głębokiej rzeki" - to jest Portugalia.

... Autobus do Lizbony wzdycha ciężko, kiedy zjeżdża stromymi uliczkami Guimaraes. Gdzieś ostatnio krzyczą ostatnie koguty, zakręt skrywa nam zamek na wzgórzu, a my nie widzimy już promieni zachodzącego słońca, które rysują jego sylwetkę na niebie. Dopiero teraz można powiedzieć, że nadeszła noc w całej Europie: "kraj zachodzącego słońca" - a my wraz z nim - spędziliśmy jeszcze jeden dzień.

Obejrzyj wideo: LIZBONA ATRAKCJE. Co zobaczyć w Lizbonie, przewodnik i przegląd najważniejszych rzeczy. (Może 2024).